Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,
chciałabym dzisiaj opowiedzieć o tym czym dla mnie jest Eucharystia i co dla mnie znaczy 🙂
Przede wszystkim jest to dla mnie sakrament ŻYCIA i to jest słowo, które chyba definiuje moje przeżywanie liturgii. Każdego dnia, każdej niedzieli kiedy mogę uczestniczyć w sakramencie Eucharystii właśnie to moje życie, grzeszne, pełne obaw przenika światło Jezusa.
Kiedyś myślałam, że Eucharystia jest nagrodą, za można by powiedzieć, „dobre sprawowanie”.
Oczywiście dzisiaj już wiem, że tak nie jest, że nie jest czymś na czym mam kończyć, ale od czego zaczynać! I to zaczynać wszystko.
Ostatnio to zdanie zapadło mi w pamięci, kiedy natrafiłam na artykuł o beatyfikacji Sługi Bożego Carla Acutisa, 15 letni chłopak, zmarł na białaczkę w 2006 roku. Pomyślałam, co robił, co sprawiło, że aż cały katolicki świat zwrócił oczy na jego duchowość. No i pojawiła się odpowiedź – Eucharystia. Jezus okazał zwycięstwo na śmiercią. Okazał życie.
Od tego czasu staram się skupiać podczas Mszy Świętej. I nie, nie to żebym wcześniej tego nie robiła, ale tak wiecie, ze świadomością, na tyle, na ile po ludzku potrafię, bo tylko w Eucharystii jestem w stanie dostrzec to co wieczne w mojej doczesności. To jest coś najcenniejszego co Kościół posiada w całej swej historii. I ja też to posiadam. Na wyciągnięcie ręki.
Tak więc Eucharystia to niewyczerpane źródło świętości. Niewyczerpane! I Carlo wiedział o tym doskonale, dlatego też nie mógł opuścić ani jednej Mszy od czasu I Komunii Świętej. Bo wiedział o tym, po prostu wiedział.
Teraz i ja wiem, bo jego świadectwo życia tylko mnie umocniło w tym jak wielkie owoce na duszy pozostawia. Dlatego dzielę się tym z wami. Bóg sam daje życie, tylko trzeba do Niego przyjść.
Chce przywracać swoją duszę do życia. Więc zaczynam od Eucharystii.
Chwała Panu!
Gosia